Macie czasami tak, że macie ochotę na coś słodkiego późno wieczorem a tu nic nie ma, a najbliższy sklep dobre pół godziny od domu? Moje cantucci powstały właśnie w takich okolicznościach i sprawdziły się idealnie w towarzystwie książki i pysznej herbaty. Są kruche, aromatyczne i bogate w smaku, a przez dodatek cynamonu zyskują nowy, niepowtarzalny charakter!

CANTUCCI:
3 duże jajka
300 gram cukru pudru
3 szklanki mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 opakowanie mieszanki bakaliowej (u mnie 200 gram - możecie zastąpić dowolnymi bakaliami, np. samymi migdałami)
Skórka z 1 cytryny
1 czubata łyżeczka cynamonu

Jajka ubijamy z cukrem na puszystą masę - aż potroją swoją objętość. Następnie dodajemy mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i cynamonem i miksujemy wszystko do uzyskania jednolitej konsystencji. Następnie dodajemy bakalie i skórkę z cytryny i mieszamy dokładnie. Przy pomocy dłoni formujemy 3 "bochenki" na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia (w razie problemów możemy podsypać sobie dłonie mąką, jednak osobiście staram się radzić sobie bez niej) i wstawiamy je do piekarnika nagrzanego do 180*C na ok. 35 min - aż się ładnie zarumienią. 

Wyjmujemy i odstawiamy do ostygnięcia. Kiedy będą już zimne kroimy je na kawałki grubości mniej więcej palca (1,5 - 2 cm), układamy na blaszce i podpiekamy przez 20 minut, obracając je na drugą stronę w połowie czasu. Najlepiej smakują zamoczone w gorącej kawie bądź herbacie, więc SMACZNEGO :)
 
W tę piękną niedziele mam dla Was równie piękny i pyszny torcik! Aromatyczny, delikatny, elegancki i słodki - taki jakie lubię najbardziej! Słodycz płatków róży jest stonowana śmietankowym kremem, a poncz na bazie czarnej herbaty z sokiem cytryny i wodą różaną sprawia, że całość staje się idealną herbaciano-różaną kompozycją, którą chce się jeść i jeść i jeść... ;)

BISZKOPT:
(na tortownice 27cm)
7 jaj (białka i żółtka osobno)
1 szklanka cukru
1 szklanka mąki pszennej
1/3 szklanki mąki ziemniaczanej
szczypta soli

 Białka ze szczyptą soli ubijamy na sztywną pianę. Zaczynamy dodawać po jednej łyżce cukru i ubijamy aż do jej rozpuszczenia (sprawdzamy poprzez rozcieranie piany między palcami - jeżeli nie czuć drobinek cukru dosypujemy kolejną łyżkę). Powtarzamy aż do opróżnienia szklanki. Kiedy uzyskamy gładką, lśniącą i sztywną pianę zaczynamy dodawać po jednym żółtku, cały czas miksując. Następnie przesiewamy do jajek wymieszane mąki - na początki dodajemy 1/3 całości i mieszamy - następnie dopiero pozostałe 2/3 mąk. Delikatnie mieszamy szpatułką do uzyskania jednolitej masy. Przelewamy ją do tortownicy (dno wykładamy papierem do pieczenia a boki smarujemy masłem i delikatnie możemy oprószyć je mąką) i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180* na 35-40 minut, do momentu uzyskania suchego patyczka. Po wyjęciu biszkopta z piekarnika zrzucamy go z wysokości ok. 50cm na podłogę (w tortownicy oczywiście!) i odstawiamy do wystygnięcia.

Wystudzony biszkopt (najlepiej robić to na drugi dzień) dzielimy na trzy blaty. Przygotowujemy poncz do nasączenia i ubijamy krem.


PONCZ:
1 torebka czarnej herbaty 
Sok z połowy dużej cytryny
1 łyżka wody różanej
2 łyżeczki cukru

Parzymy herbatę w szklance przygotowanej, gorącej wody. Dodajemy cukier i mieszamy do rozpuszczenia. Po wystudzeniu herbaty dodajemy sok z cytryny i wodę różaną - mieszamy. Nasączamy blaty naszego biszkopta według uznania (ja nie zużyłam całej szklanki, ale wiem, że niektórzy wolą porządnie nasączone ciasta np. moja mama :D )

KREM ŚMIETANKOWY:
500ml kremówki tortowej 36%
250 gram serka mascarpone
1 szklanka cukru pudru
2 łyżki wody różanej

Mieszamy serek mascarpone z cukrem pudrem i wodą różną. Ubijamy kremówkę. Kiedy będzie już sztywna i puszysta zaczynamy dodawać mascarpone po jednej łyżce. Ubijamy krótko, byleby do połączenia się składników. Chłodzimy w lodówce przez 15-20 minut.

W między czasie mieszamy słoiczek konfitury z płatków róż (350g) z połową opakowania (300g) marmolady różanej.

Nasączamy pierwszy blat, smarujemy go połową różanej mieszanki konfitur i marmolady i wykładamy połowę naszego śmietankowego kremu. Powtarzamy z drugim blatem. Przełożony tort wstawiamy do lodówki do schłodzenia na parę godzin (najlepiej na całą noc).

KREM DO DEKORACJI:
500 ml kremówki tortowej 36%
500 gram serka mascarpone
1 szklanka cukru pudru
1 łyżka wody różanej

Postępujemy tak jak z kremem do przełożenia - mieszamy mascarpone z cukrem pudrem i wodą, ubijamy kremówkę, wszystko łączymy i chłodzimy. Smarujemy boki tortu i ozdabiamy według uznania - ja zdecydowałam się na prostą elegancję i róże przy użyciu tylki Wiltona 1M. 

SMACZNEGO :)





 
Jesień już zawitała na dobre, a powoli przypomina nam już o sobie zima (chociażby w postaci dzisiejszego pierwszego, nieśmiałego śniegu). Dlatego też, aby umilić sobie chłodne i długie wieczory upiekłam pyszne, aromatyczne bułeczki z dwoma nadzieniami - wiśniowym i jabłkowo-gruszkowym. Gwarantuje, że zasmakują wszystkim, szczególnie kiedy będą jeszcze ciepłe!

CIASTO DROŻDŻOWE:
Pół kostki świeżych drożdży
Pół kostki masła
1 szklanka cukru
2 żółtka
1 całe jajko
1 szklanka mleka
Pół kilo mąki
Szczypta soli

+ łyżka mąk i łyżka cukru na zaczyn


W wysokim naczyniu (np. dużym kubku) nastawiamy rozczyn - rozkruszamy do niego drożdże, dosypujemy łyżkę mąki i łyżkę cukru i całość zalewamy odrobiną ciepłego mleka (podgrzewamy wcześniej naszą szklankę mleka i z niej nalewamy tę odrobinę). Mieszamy do rozpuszczenia się drożdży i odstawiamy w ciepłe miejsce do podwojenia objętości (ok. 10-15 minut).

W tym czasie przesiewamy do miski mąkę i dosypujemy do niej szczyptę soli. Nastawiamy żółtka i jajko do ubijania z cukrem - ubijamy do momentu uzyskania puszystej, jasnej masy. W garnuszku rozpuszczamy masło i studzimy je.

Kiedy nasz rozczyn podwoi swoja objętość (jeżeli potroi to nawet jeszcze lepiej!) przelewamy go do mąki i mieszamy szpatułką. Następnie dolewamy pozostałe mleko i ponownie mieszamy. Potem dodajemy ubite jajka i również mieszamy całość. Odkładamy szpatułkę i stopniowo dolewając masło małymi partiami (przed dodaniem kolejnej ciasto musi dokładnie wchłonąć poprzednia partię) zaczynamy zagniatać ciasto. Możemy to również zrobić przy pomocy robota - wtedy do misy wlewamy całe roztopione masło i zagniatamy odpowiednią końcówką. Wyrabiamy ciasto przez 10-20 minut, aż będzie gładki i elastyczne, nie powinno nam się bardzo kleić do dłoni. Zawijamy miskę folią spożywczą i odstawiamy do ciemnego i ciepłego miejsca do wyrośnięcia, aż ciasto podwoi swoją objętość (powinno to zająć 1-2h). Możemy również odstawić ciasto do wyrastania na całą noc do lodówki.

Kiedy ciasto nam rośnie przygotowujemy nasze nadzienia do bułek.

WIŚNIE GOTOWANE Z KARDAMONEM I WANILIĄ:
300 gram wiśni (ja użyłam tych ze słoika razem z sokiem)
1 płaska łyżka kardamonu
1 laska wanilii
1 płaska łyżka skrobi ziemniaczanej
+ cukier (jeżeli używamy świeżych wiśni to ok. 3-4 łyżek, do smaku, a jeżeli tak ja ja, tych ze słoika w gotowym syropie to możecie go w ogóle nie dodawać)
W przypadku świeżych owoców - pozbawiamy ich pestek, zasypujemy cukrem i wstawiamy na mały ogień czekając aż puszczą soki - wtedy dodajemy kardamon i wanilię (nasionka z wydrążoną laską) i gotujemy całość przez parę minut. Rozpuszczamy łyżkę skrobi ziemniaczanej w paru łyżkach soku i wlewamy do zagotowanych owoców. Zdejmujemy z palnika i mieszamy do zgęstnienia - odstawiamy do wystudzenia.

W przypadku owoców ze słoika - przelewamy je do garnuszka, dodajemy przyprawy i zagotowujemy. W razie potrzeby dosypujemy cukier do smaku. Rozpuszczamy łyżkę skrobi ziemniaczanej w paru łyżkach soku i wlewamy do zagotowanych owoców. Zdejmujemy z palnika i mieszamy do zgęstnienia - odstawiamy do wystudzenia.

KARMELIZOWANE, CYNAMONOWE JABŁKA I GRUSZKI:
4 duże jabłka
4 duże gruszki
1 łyżka cynamonu
6 łyżek cukru
1 łyżeczka masła

Jabłka i gruszki obieramy, pozbawiamy gniazd i kroimy w kostkę. Zasypujemy cynamonem i mieszamy. Na patelni (najlepiej ceramicznej) wsypujemy cukier i masło - podgrzewamy na dużym ogniu, aż do uzyskania złotego, lekko brązowego koloru - wtedy wsypujemy nasze owoce, zmniejszamy ogień i smażymy je, aż zmiękną (owoce powinny puścić sok, jeżeli będzie go sporo, należy zwiększyć ogień, aby odparował). Odstawiamy do ostygnięcia.

Po wyrośnięciu ciasta przekładamy je  na stolnicę i formujemy z nich bułeczki z przygotowanymi nadzieniami - wielkość i kształt dowolne ;) W razie gdyby ciasto mocno się kleiło - podsypujemy je mąką.

Uformowane bułeczki przekładamy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia, smarujemy rozbełtanym jajkiem z odrobiną mleka i odstawiamy do wyrośnięcia w ciepłe miejsce jeszcze na 10-15 minut. Po tym czasie możemy je posypać kruszonką  i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180*C na ok. 25-30 minut. Studzimy na kratce bądź zjadamy jeszcze gorące, SMACZNEGO :)




Rok temu na blogu pojawił się przepis na te klasyczne bułeczki cynamonowe, natomiast dzisiaj mam dla Was ulepszoną, czekoladową wersję! Tym razem dopracowałam ciasto, teoretycznie niewielka różnica w przepisie, jednak wyszło ono znacznie delikatniejsze i puszyste, idealne! Polecam wszystkim łasuchom, szczególnie teraz, kiedy pogoda nas nie rozpieszcza.

CIASTO DROŻDŻOWE:
(przygotować dzień wcześniej)
Pół kostki drożdży świeżych (50gram)
Pół kilo mąki (500 gram)
100 gram cukru białego
Szklanka mleka
Pół kostki masła
2 żółtka
1 całe jajko
Szczypta soli

Podgrzewamy mleko, tak aby było cieple, ale nie parzyło nas w palec. W małym garnuszku rozkruszamy drożdże, dosypujemy do niech łyżkę mąki i łyżkę cukru i zalewamy je mlekiem (odrobiną, byleby przykryła wszystkie składniki znajdujące się w garnuszku), mieszamy dokładnie do momentu rozpuszczenia drożdży i odstawiamy do ciepłego miejsca na ok. 10-15 minut do czasu podwojenia ich objętości. W między czasie rozpuszczamy i studzimy masło. Żółtka i jajko ubijamy z cukrem na puszystą, jasną masę. Do miski przesiewamy mąkę, dodajemy szczyptę soli i wlewamy zaczyn - mieszamy. Następnie dolewamy mleko i ponownie mieszamy. Teraz dodajemy ubite jajka i również mieszamy (to możemy już wymieszać ręcznie, powoli zaczynając zagniatać ciasto). Teraz dolewamy 1/3 masła i zagniatamy delikatnie z ciastem do momentu, aż zostanie całkowicie wchłonięte, robimy tak jeszcze dwa razy, Kiedy skończymy dodawać masło powinniśmy otrzymać gładkie, jasne i sprężyste ciasto, które będzie się delikatnie kleić do naszych rąk - zagniatamy je jeszcze przez 10-20 minut (w razie potrzeby możemy podsypywać je mąką). Po tym czasie owijamy miskę folią spożywczą albo przykrywamy ściereczką i odstawiamy do lodówki na całą noc (ok. 8-10h) do wyrośnięcia.

NADZIENIE CZEKOLADOWE:
100 gram masła
Pół szklanki cukru pudru (drobnego do wypieków)
3 czubate łyżki kakao

Roztapiamy masło z cukrem, dodajemy kakao i mieszamy aż otrzymamy gęstą, jednolitą masę. Gdyby była za rzadka - dodajemy więcej kakao, gdyby za gęsta - dolewamy odrobinę mleka, grunt, aby nie wypływała po zawinięciu ciasta - ma być dosyć zwartą masą. 

Ostudzoną masą czekoladową smarujemy rozwałkowane cienko ciasto drożdżowe i zawijamy je wzdłuż dłuższego brzegu - powstałą w ten sposób roladę kroimy na ok. 20-24 bułeczki. Układamy je na blaszce przy okazji delikatnie je spłaszczając ręką. Smarujemy je roztrzepanymi żółtkami (ja potrzebowałam dwóch) z odrobiną mleka i odstawiamy na jakieś 15 minut do wyrośnięcia. Po tym czasie wstawiamy je do pieca nagrzanego do 180*C i pieczemy przez 20-25 minut.

LUKIER CYTRYNOWY:
Sok z 1 cytryny
2 szklanki cukru pudru

Wyciskamy sok z cytryny i zagotowujemy - wlewamy do cukru pudru i energicznie ucieramy. Polewamy wystudzone bułeczki.

SMACZNEGO :)



 

Kiedy pogoda za oknem nie rozpieszcza wszystkim marzy się spokojny wieczór w ciepłym domu pod kocem z książką, filmem i ciepłą herbatą w ręku. A co kiedy w taką pogodę najdzie nas ochota na coś słodkiego? Babka herbaciana będzie idealnym rozwiązaniem - szybka, prosta, łatwa i przede wszystkim pyszna! Jest wilgotna, aromatyczna i rozpływa się w ustach, czego chcieć więcej? ;) Przepis pochodzi z tej książki.


BABKA HERBACIANA:
2 torebki czarnej herbaty
100 ml wrzątku
100 gram masła
120 gram cukru
2 jajka
100 ml mleka
200 gram mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli

+ ok. 80 gram herbatników (najlepiej maślanych)

Zalewamy torebki wrzątkiem i odstawiamy do zaparzenia. Rozpuszczamy masło z cukrem i mlekiem i odstawiamy do przestygnięcia. Dodajemy naszą herbatę razem z zawartością torebek. Dalej dodajemy jajka i dokładnie mieszamy. Ostatnim etapem będzie przesianie do osobnej miski mąki z proszkiem i szczyptą soli. Następnie wrzucamy mąkę do masy na bazie masła i doooookładnie mieszamy, aż uzyskamy jednolite ciasto. Na koniec wrzucamy pokruszone herbatniki i ostatni raz mieszamy. Ciasto wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180*C na około 40 minut.


POLEWA:
1 łyżka masła
1,5 łyżki cukru
5 łyżki mleka
2 łyżki kakao

Roztapiamy masło z cukrem i mlekiem, dodajemy kakao - cały czas energicznie mieszamy. Powinniśmy otrzymać gładką, błyszczącą masę - gdyby okazała się zbyt gęsta dolewamy mleka, zbyt rzadka - dodajemy kakao. Zdejmujemy ją z palnika i przez 5 minut studzimy mieszając, kiedy zacznie lekko gęstnieć wylewamy ją na przestudzone ciasto. Dekorujemy np. startą skórką z cytryny i pokruszonymi herbatnikami i SMACZNEGO :)





Jeżeli chcecie poczuć pełną jesień w swoich domach to to jest przepis idealny - dom będzie pachniał jabłkami, cynamonem i chałwą, czy może być coś lepszego na te szare i ponure dni, które ostatnio nam towarzyszą? Najlepiej smakuje na ciepło, chociaż wtedy trzeba wyjadać ją łyżeczką prosto z blachy, bo się rozpada, ale warto ;)

KRUCHY SPÓD:
2 szklanki mąki
5 łyżek cukru pudru
szczypta soli
1 jajko
3/4 kostki masła

Masło kroimy na małe kawałki i dodajemy do pozostałych składników. Szybko i energicznie zagniatamy ciasto (w razie problemów dodajcie łyżkę śmietany/jogurtu/kefiru/mleka), formujemy kulkę, owijamy folią i wstawiamy do lodówki na pół godziny. Po tym czasie wyjmujemy, rozwałkowujemy na stolnicy podsypując mąką i przenosimy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia. Nakłuwamy widelcem i podpiekamy przez 20 minut w temperaturze 180*.

JABŁKA:
3 kg jabłek (dowolny gatunek, ale dobrze, żeby nie puszczały dużo soku)
1 łyżka cynamonu
1 opakowanie cukru waniliowego
5 łyżek cukru brązowego

Jabłka obieramy, usuwamy gniazda i ścieramy na tarce z dużymi oczkami. Jeżeli puszczą dużo soku to musimy je odsączyć po starciu. Dodajemy cynamon, cukier i mieszamy dokładnie - próbujemy jabłek, tak aby nie były ani za kwaśne (dodajemy więcej cukru) ani za słodkie (dodajemy sok z cytryny), jeżeli nam smakują to wykładamy je na przestygnięty spód podsypany uprzednio sporą garścią bułki tartej, ewentualnie kaszy manny.

CHAŁWOWA KRUSZONKA:
200 gram chałwy
3/4 szklanki mąki
1/4 kostki masła
1/3 szklanki cukru brązowego

Masło kroimy na małe kawałki i rozcieramy z mąką i cukrem do uzyskania kruszonki (powinna być trochę bardziej sypka niż typowa kruszonka, możemy ją dodatkowo posypać mąką na tym etapie, gdyż chałwa jest tłusta). Dodajemy pokruszoną na kawałki chałwę i łączymy wszystko ze sobą - kruszonka powinna być wilgotna, zbijać się ze sobą w większe grudki, ale nie formować w jednolite ciasto. 

Posypujemy jabłka kruszonką, tak aby przykryć je po całej powierzchni równomiernie i wstawiamy naszą szarlotkę do pieca nagrzanego do 180* i pieczemy ok. 1h (do momentu ładnego zarumienienia się kruszonki). SMACZNEGO :)





Zachciało mi się już poczuć jesienny klimat - herbata, dobre ciasto, koc i książka - to cieszy mnie najbardziej w zbliżającej się kolejnej porze roku! Właśnie dlatego powstał ten przepis, który dla mnie jest esencją jesiennych smaków - śliwki, cynamon i brązowy cukier! W dodatku bardzo szybki i banalnie prosty, no i przede wszystkim - przepyszny! Czego chcieć więcej? ;)

 GALETTE ZE ŚLIWKAMI:
1 i 1/4 szklanki mąki pełnoziarnistej
3/4 kostki zimnego masła (150 gram) pokrojonego w drobną kostkę
1 jajko
6 łyżek brązowego cukru
szczypta soli 
1 łyżeczka cynamonu

dodatkowo:
ok. 0,5 kg śliwek
1 łyżka mąki ziemniaczanej
2 łyżeczki cynamonu (bądź więcej! ;))
2 łyżki brązowego cukru
1 roztrzepane jajko

Wszystkie składniki umieszczamy w misce i szybko zagniatamy do uzyskania elastycznego ciasta (w razie gdybyśmy mieli z tym problemy możemy dodać łyżkę śmietany/jogurtu/kefiru). Uformować w kulkę, owinąć folią spożywczą i schować do lodówki na pół godziny. W tym czasie pozbawić śliwki pestek, pokroić je na paski i wymieszać w misce z mąką, cukrem i cynamonem. Wyjąć ciasto z lodówki i rozwałkować na cienki, okrągły placek (najwygodniej zrobić to od razu na papierze do pieczenia). Wyłożyć śliwki na środek i zagiąć brzegi do środka. Przełożyć na blaszkę. Brzegi galette posmarować roztrzepanym jajkiem i wsadzić je do piekarnika nagrzanego do 180* na ok. 40 minut (po 30 minutach najlepiej pilnować naszej tarty, tak aby nie przypalić jej spodu). Po wyjęciu poczekać z krojeniem do wystygnięcia - SMACZNEGO :)




Za oknem jeszcze prawdziwie wakacyjne upały, więc moje malinowe krzaki nie dają za wygraną i ciągle mogę się cieszyć ich smakiem w niemałych ilościach. Stąd też pomysł na ten sernik - idealne na chłodniejsze letnio-jesienne wieczory do kubka herbaty! 



SERNIK CZEKOLADOWY Z MALINAMI:
1 kg sera zmielonego
5 jaj (białka i żółtka osobno)
2 budynie czekoladowe (ewentualnie 3 łyżki mąki ziemniaczanej i 3 łyżki kakao)
3/4 szklanki cukru
100 gram gorzkiej czekolady
100 gram mlecznej czekolady
Garść malin


Roztapiamy razem czekolady w kąpieli wodnej i odstawiamy do ostygnięcia. Ser ucieramy z połową cukru. Następnie dodajemy żółtka i ucieramy dalej. Dodajemy przestudzoną czekoladę i budynie i miksujemy. W osobnej misce ubijamy na sztywno białka dodając do nich drugą połowę cukru - następnie łączymy je z masą serową delikatnie mieszając szpatułką. Połowę gotowej masy przelewamy do formy (u mnie tortownica 27cm) z papierem do pieczenia na dnie i bokami wysmarowanymi masłem i oprószonymi kakao, wykładamy na masę maliny i przykrywamy je pozostałą częścią masy. Wkładamy sernik do pieca nagrzanego do 180* i pieczemy przez ok. 1h - 1h 30 minut (do suchego patyczka i momentu w którym sernik przestaje się trząść) - w razie potrzeby przykrywamy jego górę papierem do pieczenia, aby nie spaliła się. Po upieczeniu studzimy w piekarniku - SMACZNEGO :)





Chodził ostatnio za mną sernik. Taki pyszny, delikatny, rozpływający się w ustach. Jednak ze względu na porę roku i dostęp do przepysznych, słodkich dzikich jeżyn postanowiłam go zrobić w nietypowej (jak dla moich domowników) wersji. I oto on, dokładnie taki na jaki miałam ochotę, a dodatek jeżyn sprawia, że ciężko się od niego oderwać, wypróbujcie sami!

KRUCHY SPÓD:
2 szklanki mąki
2 żółtka
3/4 kostki masła
szczypta soli
3 łyżki cukru pudru

Siekamy mąkę, wymieszaną z solą i cukrem pudrem, razem z masłem aż do powstania kruszonki, wtedy dodajemy żółtka i zagniatamy szybko ciasto. Zawijamy folią spożywczą i wstawiamy do lodówki na co najmniej  pół godziny. Po tym czasie wyjmujemy ciasto, rozwałkowujemy i przenosimy na blachę - podpiekamy w temperaturze 200*C przez ok. 20 minut do uzyskania złotego koloru.


SERNIK Z JEŻYNAMI:
1 kg zmielonego twarogu
250 gram cukru
1 opakowanie budyniu waniliowego
5 jaj (białka i żółtka oddzielnie)
ok. 400 gram jeżyn

Zmielony twaróg ucieramy mikserem z połową cukru i żółtkami. Następnie dodajemy do niego zblendowane i przetarte przez sitko jeżyny oraz mąkę i miksujemy do połączenia się wszystkich składników. W osobnej misce ubijamy pianę z białek na sztywno, dodajemy stopniowo drugą połowę cukru. Następnie dodajemy białka do masy serowej i delikatnie mieszamy przy pomocy szpatułki. Wylewamy całość na podpieczony i przestudzony spód i pieczemy w temperaturze 180* przez godzinę, aż do otrzymania suchego patyczka. Studzimy w piekarniku. 


GALARETKA Z JEŻYN:
200 gram jeżyn
Pół szklanki cukru
3 łyżeczki żelatyny

Blendujemy jeżyny i przecieramy przez sitko aby pozbyć się pestek. Następnie gotujemy je przez kilka minut z cukrem, w tym czasie namaczamy 3 łyżeczki żelatyny w 15 łyżeczkach wody. Kiedy żelatyna napęcznieje ściągamy syrop jeżynowy z ognia i dodajemy do niego żelatynę (syrop nie może wrzeć!) i dokładnie mieszamy aż się rozpuści. Odstawimy do ostygnięcia. Gęstniejącą galaretkę wylewamy na ostudzony sernik i wkładamy całość do lodówki na parę godzin. Po zastygnięciu galaretki możemy się zajadać - SMACZNEGO :)






Dzisiaj wracam do Was z cudownie pysznym, letnim przepisem na ciasto, które zasmakuje każdemu łasuchowi. Blondie, czyli brownie na białej czekoladzie to wypiek znacznie słodszy i inny w konsystencji od swojej ciemnej siostry - wychodzi lżejszy, bardziej puszysty, ze względu na dodatek proszku do pieczenia. Dzięki malinom ciasto jest jeszcze pyszniejsze - przełamują słodycz sprawiając, że mamy ochotę sięgnąć po kolejny kawałek i jeszcze jeden i jeszcze drugi ;)

BLONDIE Z MALINAMI:
150 gram białej czekolady
80 gram masła
1/3 szklanki cukru pudru
3/4 szklanki mąki
2 jajka
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
garść malin (ewentualnie dwie ;)) 


100 gram czekolady rozpuszczamy w kąpieli wodnej razem z masłem. Odstawiamy do przestygnięcia. W międzyczasie w misce szykujemy przesianą mąkę, cukier puder, sól i proszek do pieczenia. Wbijamy dwa jajka i wlewamy ostudzoną czekoladę z masłem - miksujemy całość do powstania jednolitej masy. Następnie dodajemy 50 gram posiekanej na kosteczkę czekolady i mieszamy. Przelewamy do małej formy - u mnie tortownica o średnicy 22 cm - wyłożonej na dnie papierem do pieczenia a boki wysmarowane masłem i układamy maliny na wierzchu, następnie wstawiamy do pieca rozgrzanego do 180* na 30 minut. Kiedy ciasto będzie ładnie zarumienione i przejdzie test suchego patyczka wyjmujemy. SMACZNEGO :)






Ah, znowu nie miałam czasu, aby zaszyć się w kuchni. Ale kiedy już mi się to udało zaszyłam się w niej jako absolwentka, kobieta niezależna i pracująca! Szał! Miniony miesiąc należał do chyba najbardziej intensywnych z tego roku, dlatego też aby odreagować pierw upiekłam dwie, cudowne chałki, jedna z czekoladą, drugą z bakaliami (nic nie relaksuje tak jak ugniatanie ciasta drożdżowego ;)) a następnie zrobiłam z nich ten pyszny, piekielnie słodki, ale wart grzechu pudding!

PUDDING ANGIELSKI:
(porcja na dwie osoby)
6 kromek chałki (klik)
3/4 szklanki mleka
1 jajko
1 opakowanie cukru wanilinowego
2 łyżeczki śmietany 18% (można zastąpić kremówką)
masło
dżem (u mnie porzeczkowy)
bakalie
Cukier (zwykły, biały, do posypania po wierzchu) 


Zalewamy bakalie gorącą wodą i odstawiamy do namoczenia. W tym czasie kroimy nasze kromki chałki i smarujemy je masłem, a następnie dżemem i przekładamy bakaliami. Składamy je tak, aby powstała nam chałkową wieża ;) Kroimy ją na pół i wsadzamy obie części do żaroodpornych  kubków/naczyń/filiżanek nasmarowanych masłem od wewnątrz. Do mleka wbijamy jajko, dodajemy śmietanę i cukier i przez chwilę mieszamy ze sobą. Zalewamy chałkę w naczyniach i odstawiamy na 10-15 minut do namoknięcia. Po tym czasie odlewamy mleko które nie zostało wchłonięte, posypujemy chałki cukrem i wstawiamy do piekarnika nagrzanego na 180*. Pieczemy ok 45 minut. Po wyjęciu poczekać aż chwilę przestygną. Podawać z gałką lodów śmietankowych, SMACZNEGO :)





Dzień dobry! Słońce na szczęście ostatnio coraz częściej i odważniej się pokazuje, dlatego też po raz kolejny mam dla Was koksowy przepis (nie wiem dlaczego akurat kokosy kojarzą mi się z wiosna, wybaczcie). Ciasteczka są pyszne, kruche, delikatne w smaku no i ten zapach! Gwarantuje, że pokochacie je od razu :)


CIASTECZKA 
(przepis na ok. 18 - 20 sztuk)

125 gram masła w temperaturze pokojowej
1 szklanka cukru pudru
1 duże jajko
1 szklanka wiórek kokosowych
szczypta soli
1 i 1/4 szklanki mąki
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego


Masło z cukrem pudrem miksujemy na jasną, puszystą masę. Następnie dodajemy jedno jajko i miksujemy chwilę do połączenia. Następnie dodajemy mąkę, sodę, ekstrakt, sól i sodę. Mieszamy do uzyskania jednolitego ciasta. Na koniec wsypujemy wiórki i ponownie mieszamy. Rękami formujemy kulki, które delikatnie rozpłaszczamy i układamy na papierze do pieczenia, którym jest wyłożona blaszka. Między kulkami należy zostawić dosyć spore odstępy, ciastka rozlewają się na boki podczas pieczenia. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180*C i pieczemy ok. 10 minut (aż brzegi ciasteczek będą miały złocisto-brązowy kolor. Wyciągamy, czekamy aż przestygną i SMACZNEGO :)




Dzień dobry! Mam nadzieje, że u Was jest lepiej, ale pogoda we Wrocławiu w ostatnim czasie jest niezmiennie paskudna. Dodatkowo dopadło mnie przeziębienie, dlatego też postanowiłam uraczyć się bombą kaloryczną jaką jest to ciasto. Pyszne, czekoladowe, wilgotne, i przesłodkie, czyli czego chcieć więcej! Jeżeli chcecie przełamać słodki smak, możecie zamiast pianek użyć np. truskawek, albo innych owoców, wyjdzie równie dobre :3

CIASTO CZEKOLADOWE:

Pół kostki masła/margaryny
1 szklanka cukru
6 łyżek kakao niesłodzonego
3 duże jajka 
1 szklanka mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
200 gram pianek marshmallow


Margarynę roztapiamy na małym ogniu, dodajemy cukier i i kakao, mieszamy do połączenia i rozpuszczenia się składników. Kiedy masa delikatnie przestygnie dodajemy jajka i mieszamy. Na koniec dodajemy mąkę z proszkiem do pieczenia i łączymy wszystkie składniki. Ciasto przelewamy do blaszki wyłożonej papierem i układamy na nim pianki (ja przekroiłam moje na pół, aby nie były zbyt grube, jednak nie jest to konieczne.

BEZA:

4 białka
1 opakowanie budyniu waniliowego
1 opakowanie cukru waniliowego
pół szklanki cukru


Białka ubijamy na sztywną pianę. Pod koniec ubijania dodajemy stopniowo cukry i budyń, ubijamy dalej. Sztywną pianą pokrywamy wierzch surowego ciasta czekoladowego.

Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180* i pieczemy przez 35-40 minut. Wyjmujemy i czekamy aż ostygnie. SMACZNEGO :)







Dzień dobryyy! Jako, że matura zbliża się wielkimi krokami, stwierdziłam, że powinnam uaktywnić się na blogu ;) I tak oto powstało to pyszne ciasto, ciężkie i wilgotne, czyli takie jakie lubię najbardziej! No i biorąc pod uwagę aurę ostatnich dni we Wrocławiu to jego smak sprawdza się idealnie, pozwalając chociaż na chwilę zapomnieć o szarzyźnie za oknem.


MLECZKO KOKOSOWE:
(możecie użyć kupionego)

100 gram wiórków kokosowych
dwie szklanki wody

Zalewamy wiórki wodą i odstawiamy do namoczenia na ok. 15 minut. Po tym czasie wstawiamy je na palnik i doprowadzamy do wrzenia, gotujemy chwilę. Ściągamy z palnika i odstawiamy do ostudzenia. Kiedy osiągną letnią temperaturę blendujemy je razem z wodą. Następnie odcedzamy wiórki przy pomocy bardzo drobnego sita, bądź gazy, pamiętając aby wycisnąć z nich "mleko".
Wiórki odkładamy do miseczki, mleczko kokosowe gotowe!


POLEWA KRÓWKOWA:
 (możecie zastąpić masą kajmakową)

1 szklanka mleka
0,5 szklanki mleczka koksowego (powyższego)
3/4 szklanki cukru
1 łyżka masła

Wszystkie składniki (poza masłem) wlewamy/wsypujemy do rondla i podgrzewamy na małym ogniu do rozpuszczenia się cukru. Następnie doprowadzamy masę do wrzenia i gotujemy ją (ciągle na małym ogniu) przez ok 40-50 minut - kiedy masa będzie miała piękny, krówkowy kolor, ściągamy ją i czekamy aż lekko przestygnie. Jeżeli wyjdzie wam za gęsta, albo wyjdzie wam po prostu krówka, to zalewacie ją gotującym się mlekiem (ilość zależy od tego jak gęsta jest masa) i rozpuszczacie ją na małym ogniu.


CIASTO KOKOSOWE:
(to już musicie zrobić sami ;) )

90 gram masła w temperaturze pokojowej
1,5 szklanki mąki
0,5 szklanki mleka 
13 łyżek mleczka kokosowego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
4 jajka (białka i żółtka oddzielnie)
1 szklanka cukru

Masło, żółtka i cukier ucieramy na jasną, puszystą masę. Dodajemy mleko i mleczko i miksujemy. Dodajemy mąkę i proszek do pieczenia i ponownie miksujemy, albo już mieszamy ręcznie szpatułką. Białka ubijamy na sztywną masę i przekładamy do ciasta, dokładnie, delikatnie mieszamy całość. Przelewamy do formy i pieczemy ok. 40 minut w 180* (po 30 minutach można już sprawdzać patyczkiem czy się upiekło).

Po wyjęciu, jeszcze gorące ciasto nakłuwamy widelcem i polewamy polewą krówkową. Następnie część wiórek pozostałych po mleczku i prażymy je chwilę na patelni - posypujemy ciasto dowolną ilością. 

SMACZNEGO :)





Po prawie miesiącu nieobecności na blogu spowodowanym nawałem nauki i licznymi przeziębieniami wracam z nową energią. Na początek nowego roku proponuje szkockie, tradycyjne maślane ciasteczka. Pierwszy raz miałam okazje ich spróbować, kiedy parę lat temu moja przyjaciółka przywiozła je ze Stanów i to definitywnie była miłość od pierwszego wejrzenia. Są cudownie kruche, maślane, rozpływają się w ustach i zdecydowanie są moimi ulubionymi!

SHORTBREAD:
290 gram masła
160 gram cukru pudru
260 gram mąki pszennej
115 gram skrobi ziemniaczanej 

Cukier puder, mąkę pszenna i skrobie ziemniaczana przesiewamy do miski. Dodajemy do nich zimne masło i siekamy nożem. Następnie zagniatamy ciasto rękami (trochę to potrwa, musimy rozgrzać masło rękami, tak, aby się kleiło). Formujemy kulę, którą zawijamy folią spożywczą i umieszczamy w lodówce. W tym czasie przygotowujemy blaszkę 30x30cm, wykładamy ją papierem do pieczenia i nastawiamy piekarnik na 180*. Wyjmujemy nasze ciasto i rozwałkowujemy je na wymiary blaszki. Przekładamy i ostrym nożem nacinamy je w prostokąty. 

Wsadzamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy przez 40-45 minut do uzyskania złotego koloru. Wyjmujemy i studzimy. Przed podaniem możemy posypać cukrem pudrem!

SMACZNEGO :)



Szukaj na blogu

Followers