Ostatnie dni rozpieszczają nas piękną słoneczną i jeszcze ciepłą polską jesienią. Dzisiaj prezentuje Wam ciasto w kolorze liści, które właśnie zaczynają opadać z drzew. Ciasto marchewkowe jest pyszne, lekkie, puszyste i wilgotne, wręcz idealne ciasto babkowe! Zainspirowana przez przyjaciółkę postanowiłam upiec swoją wersje i uważam, że to jeden z moich najbardziej udanych debiutów!


CIASTO MARCHEWKOWE:

4 jajka
1 szklanka cukru
1,5 szklanki marchewek (ok. 5 sztuk)
1,5 szklanki mąki
1 szklanka oleju (tak, aż tyle!)
1 opakowanie cukru wanilinowego
1 łyżeczka cynamonu/przyprawy korzennej/1 łyżka kakao (co kto lubi ;))
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody


       Do misy miksera wsypujemy cukier, następnie wbijamy do niego jajka i zaczynamy ubijać na puszystą masę (możemy to robić również ręcznie). Kiedy cukier rozpuści się w jajkach stopniowo dolewamy olej (cały czas miksując, zmniejszamy obroty, ewentualnie zatrzymujemy mikser dosłownie na chwilę) i również miksujemy do połączenia składników. Następnie dodajemy przesianą mąkę połączoną wcześniej z sodą, proszkiem do pieczenia i naszą dodatkową przyprawą (o ile się na nią zdecydujemy). Teraz składniki mieszamy ręcznie aż do uzyskania jednolitego ciasta. Kiedy uzyskamy ten efekt dodajemy marchewki, które uprzednio obraliśmy i starliśmy na tarce o drobnych oczkach. Całość ponownie dokładnie mieszamy.

Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180* i pieczemy przez 45-50 minut, SMACZNEGO :)

 



wpis powstał w ramach akcji:


 Jesień powitała nas wczoraj, piękną, słoneczną pogodą, więc postanowiłam uczcić ten wyjątkowy dzień tymi właśnie bułeczkami. Receptura na ciasto drożdżowe odnaleziona w starej książce kucharskiej mojej mamy okazała się strzałem w dziesiątkę i po wielu nieudanych próbach te bułeczki stanowią w końcu mój udany debiut z ciastem drożdżowym! Jest miękkie, puszyste, maślane, wręcz idealne!

CIASTO DROŻDŻOWE:

500 gram mąki pszennej
1/2 kostki drożdży (50 gram)
100 gram cukru
1 szklanka mleka
2 jajka
25 gram masła/margaryny (1/4 kostki)

MASA CYNAMONOWA:

Pół kostki masła (100 gram)
175 gram cukru
Czubata łyżka cynamonu
Odrobina soku z cytryny


Wyjmujemy wszystkie składniki potrzebne z lodówki, aby zagrzały się do temperatury pokojowej. Do dużej miski wsypujemy makę i robimy w środku dziurkę/gniazdo. Do tego gniazda rozkruszamy nasze drożdże, dodajemy do nich łyżkę cukru i odrobinę lekko podgrzanego mleka, dosłownie łyżkę, dwie (albo takiego w temp pokojowej ewentualnie), mieszamy nasz rozczyn w gniazdku, aż osiągnie konsystencję gęstego ciasta naleśnikowego(tak to określa moja mama :D). Przykrywamy i odstawiamy w ciemne i ciepłe miejsce na 30 minut.

Po 30 minutach, kiedy rozczyn podwoił swoją objętość dodajemy do miski pozostałe składniki: jajka, resztę mleka, resztę cukru oraz roztopiony i przestudzony tłuszcz. Zagniatamy ciasto do wyrobienia, czyli do momentu w którym będzie nam ładnie odchodzić od dłoni i nie przyklejać się do miski i ponownie odstawiamy je do wyrośnięcia na około 30-40 minut do ciepłego miejsca pod przykryciem.

W tym czasie możemy sobie przygotować naszą masę cynamonową, gdyż ona również powinna być lekko przestygnięta. Do garnuszka wrzucamy masło, roztapiamy, dodajemy cukier oraz cynamon, mieszamy na ogniu do połączenia się składników (cukier nie musi być rozpuszczony), dodajemy odrobinę soku z cytryny (w moim przypadku ok. dwóch łyżeczek, jednak to kwestia indywidualnego smaku) i odstawiamy do wystygnięcia.

Kiedy wyrosło nam już ciasto i mamy gotową masę szykujemy dużą blaszkę i wykładamy ją papierem. Bierzemy 1/3 ciasta (troszkę mniej, na oko) i cieniutko rozwałkowujemy na kształt spodu blaszki - wykładamy dno blaszki owym ciastem (zapobiegnie wypływaniu masy i przypalaniu jej się). Następnie bierzemy pozostałą część ciasta (ja musiałam to robić na dwie partie, nie zmieściłoby mi się całe na stolnicy) i rozwałkowujemy na parę mm, nie powinno być za cieńko. Rozsmarowujemy masę po cieście i zwijamy w roladę, którą kroimy co około 2 centymetrów na nasze bułeczki. Układamy je na blaszce, delikatnie formując i pamiętając o zostawianiu przestrzeni (bułeczki jeszcze urosną!).

Przed włożeniem do piekarnika zostawiamy je jeszcze na 10-20 minut do wyrośnięcia (nie trzeba ich już przykrywać ani specjalnie dbać o ciepło). Przed upieczeniem możemy posmarować je roztrzepanym jajkiem. Pieczemy w temperaturze 200 C* przez około 30-35 minut. Po wystudzeniu możemy polać je lukrem(woda+cukier puder+sok z połowy cytryny). SMACZNEGO :)





Skoro sezon na jabłka w pełni to nie mogło się obyć bez klasyki takiej jak szarlotka. Osobiście nie jestem ich zwolenniczką, jednak kiedy najdzie mnie ochota (raz do roku, ale zawsze) jestem w stanie zjeść cała blaszkę. Sama. Na raz. :) W mojej wersji mocno cynamonowa, z przyprawami korzennymi, typowo jesienne ciasto, idealnie pasujące do kubka herbaty i deszczu za oknem!



KRUCHE CIASTO CYNAMONOWE:
(można przygotować dzień wcześniej i trzymać w lodówce)

2,5 szklanki mąki pszennej
250 gram masła/margaryny (prosto z lodówki)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3 łyżki cukru pudru
2 łyżki cynamonu
5 żółtek

JABŁKA:

3 kg jabłek (dowolna odmiana)
6 łyżek cukru
1 łyżka przyprawy do piernika
1 łyżka cynamonu
sok z połowy cytryny

+ bułka tarta


           Do sporej miski wsypujemy mąkę, dodajemy cukier puder, proszek do pieczenia, cynamon. Wrzucamy masło/margarynę i zagniatamy. Kiedy połączymy te składniki dodajemy żółtka i zagniatamy ponownie. Formujemy kule i wstawiamy do lodówki.

         Obieramy jabłka (trochę to potrwa ;)). Kiedy uda nam się przez to przebrnąć ścieramy je na tarce o grubych oczkach. Dosypujemy do nich cukier, przyprawę do piernika, cynamon i sok z połówki cytryny, całość mieszamy dokładnie. Jeżeli mamy wyjątkowo kwaśne jabłka można dosypać więcej cukru, wedle gustu ;). 

         Wyjmujemy 3/4 ciasta z lodówki, rozwałkujemy, przenosimy na blaszkę i podpiekamy przez 20 minut w piekarniku nagrzanym do 180*.

        W czasie kiedy ciasto się podpieka odsączamy sok z jabłek (możemy go potem wykorzystać, mój tata lubi go pić po uprzednim rozwodnieniu z wodą). Wyjmujemy ciasto, posypujemy garścią bułki tartej (wchłonie wilgoć z jabłek) i nakładamy naszą jabłkową masę. Jeżeli jabłka ciągle będą wydawać Wam się zbyt wilgotne można je dodatkowo posypać bułką na wierzchu.

      Pozostałą część ciasta wyjmujemy i wedle uznania - możemy zetrzeć na tarce i zrobić kruszonkę, albo, tak jak ja, rozwałkowujemy i tniemy na kratkę, którą układamy po wierzchu.

     Ciasto wkładamy na ok. 35-40 minut do piekarnika nagrzanego do 180*. Przed wyjęciem z blaszki i skosztowaniem czekamy aż wystygnie.

SMACZNEGO :)




wpis powstał w ramach akcji:




Jesień zbliża się coraz większymi krokami, czego niestety nie da się ukryć, jednak to co w jesieni lubię najbardziej to właśnie jabłka! Te zerwane prosto z drzewa smakują oczywiście najlepiej, jednak czasami warto donieść ich kilka do domu z ogródka i wyczarować z nich pyszną przekąskę taką jak te placuszki!


PLACKI Z JABŁKAMI:

1,5 szklanki mąki pszennej
1 szklanka mleka
1-2 jajka
1/3 szklanki cukru
kilka jabłek
olej do smażenia


            Jabłka obieramy, pozbywamy się środków i kroimy na plasterki (2-3 mm; tak, takie z dziurką mają być!). Następnie przygotowujemy ciasto, które w sumie jest ciastem naleśnikowym, tyle, że trochę gęstszym. Łączymy mąkę, mleko, jajka i cukier w misce mikserem (Tak jak wspomniałam, ciasto powinno być gęstsze od naleśnikowego, w razie potrzeby dodajemy trochę mąki).

          Rozgrzewamy olej na patelni i zanurzamy kilka plasterków jabłek w cieście(na mojej patelni mieszczą się cztery placuszki, więc ja zanurzam cztery na bieżąco). Kiedy mamy już rozgrzany olej, nakładamy plasterki razem z ciastem na patelni i smażymy z dwóch stron na piękny, złocisty kolor.

Przed podaniem możemy je oprószyć cukrem pudrem, SMACZNEGO :)







Sezon malinowy na moim krzaczku trwa w pełni i mimo niesprzyjającej aury przez parę ostatnich dni obecnie jestem szczęśliwą posiadaczką całej masy malin, z którymi już powoli nie wiem co robić. W tej sytuacji z pomocą przybyła sąsiadka razem z tym przepisem na pyszne, wilgotne, puchowe ciasto, które mi osobiście kojarzy się trochę z drożdżówką, jednak jest znacznie łatwiejsze i szybsze w przygotowaniu!


JOGURTOWE CIASTO Z MALINAMI:

3 szklanki mąki
1,5 szklanki cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki sody
2/3 szklanki oleju
1 szklanka jogurtu naturalnego
1/2 szklanki mleka


            Wszystkie składniki wsypujemy/wlewamy do miski w podanej kolejności (znaczy kolejność dowolna, ale z doświadczenia wiem, że taka jest najwygodniejsza) i mieszamy drewnianą łyżką aż do połączenia i przelewamy na blaszkę, wysypujemy maliny na wierzch(można użyć każdych owoców, szczególnie polecam jężyny albo jagody!) i zabieramy się za kruszonkę.


KRUSZONKA:

1 szklanka mąki
80 gram masła
1/2 szklanki cukru

          Wszystko wsypujemy do miski i łączymy ze sobą (podobnie jak w przypadku wyrabiania kruchego ciasta) do momentu, w którym  uzyskamy sypką, suchą masę. Formujemy z niej w rękach większe kulki i albo ścieramy na tarce z grubymi oczkami, albo ręcznie rozprowadzamy po powierzchni ciasta. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180* na ok. 40 minut.

Po wyjęciu należy poczekać aż ostygnie, można posypać cukrem pudrem, albo nawet polać lukrem! SMACZNEGO :)






 Nie wiem jak u Was, ale we Wrocławiu pogoda nie rozpieszcza i obecnie mamy wiatr i deszcz, nie wspominając o przenikającym zimnie. Ale we wszystkim trzeba dostrzegać pozytywy! I takim właśnie pozytywnym akcentem tych już typowo jesiennych dni są te muffiny. Mocno czekoladowe, wilgotne, idealnie pasujące na zimne popołudnie do kubka herbaty, jakby tego było mało - banalnie proste, wszystko mieszamy w misce łyżką!

MUFFINY CZEKOLADOWO BANANOWE

Suche:
1 szklanka mąki pszennej
1 szklanka płatków owsianych (nie polecam błyskawicznych!)
2 łyżeczki proszku do pieczenia 
1 czubata łyżka kakao
1 szklanka cukru

Mokre:
1/5 szklanki oleju (50ml)
3/4 szklanki mleka
3 rozgniecione banany
1 jajko

+ 100 gram gorzkiej czekolady 70%

                  
                   Przesiewamy mąkę do miski razem z proszkiem do pieczenia, następnie dodajemy kolejne suche składniki: cukier, płatki owsiane, kakao. W drugiej misce (jeżeli jesteśmy leniuszkami możemy od razu dorzucać te składniki do suchych, ale raczej polecam zabrudzenie jednej miseczki więcej ;) ) roztrzepujemy jajko, wlewamy olej, mleko i banany, wszystko mieszamy i przelewamy do miski z suchymi składnikami. Następnie mieszamy całość do całkowitego połączenia się (pamiętajmy o tym, aby ograniczyć ilość wykonanych ruchów do minimum - im mniej razy zamieszamy, tym lepiej!). Dobrze jest odstawić wymieszane ciasto na 5-10 min, aby płatki mogły nasiąknąć.

                 Przygotowujemy naszą foremkę do muffin, wykładając ją papilotkami, albo możemy ją wysmarować masłem i oprószyć np. kakao(może być też mąka, pokruszone biszkopty, ciastka), napełniamy nasze foremki mniej więcej do 3/4 wysokości i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 190* na 25 min (po 20 minutach należy już pilnować aby się nie przypaliły).

Gotowe babeczki wyjąć, ostudzić i zajadać, SMACZNEGO :)






Szukaj na blogu

Followers