Dzisiaj kolejny przepis ze śliwkami, gdyż muszę przyznać, że tegoroczne są wyjątkowo pyszne i aż proszą się o wylądowanie w piekarniku z ciastem! A kiedy tak proszą to ciężko im się oprzeć ;) Tym razem w wersji z ciastem drożdżowym z przepisu mojej babci. Pyszne, lekkie, słodko-kwaśne(chociaż to zależy od śliwek akurat). Jedno z moim ulubionych wersji drożdżówki, pamiętam jak zajadałam się nim tak samo jak dzisiaj kiedy byłam jeszcze brzdącem nie sięgającym podłogi, smak dzieciństwa zdecydowanie!

CIASTO DROŻDŻOWE:
WSZYSTKIE SKŁADNIKI W TEMPERATURZE POKOJOWEJ

500 gram mąki
150 gram cukru
150 gram masła
50 gram drożdży (pół kostki)
4 żółtka
1 szklanka mleka 
1 kg śliwek


Wsypujemy mąkę do miski, w środku robimy gniazdo do którego rozkruszamy drożdże. Zasypujemy je szklanką cukru i odrobiną mleka, zagarniamy trochę mąki i rozcieramy palcami aż do uzyskania masy podobnej do tej na naleśniki. Zostawiamy rozczyn do wyrośnięcia na 20-30 minut.

W tym czasie roztapiamy w rondelku nasze masło i odstawiamy do ostygnięcia. Ucieramy żółtka z cukrem na puszystą masę.

Wyrośnięty rozczyn łączymy z pozostałą mąką, dodajemy żółtka oraz mleko i łączymy składniki. Następnie dodajemy tłuszcz i zagniatamy ciasto do momentu w którym przestanie się błyszczeć. Wtedy odstawiamy ponownie przykryte ściereczką do ciepłego miejsca na ok. 1h do wyrośnięcia (powinno podwoić swoją objętość).

Wyrośnięte ciasto przekładamy do formy wysmarowanej tłuszczem (możemy je uprzednio rozwałkować na stolnicy) i układamy na nim nasze śliwki (oczywiście umyte i bez pestek, przekrojone na pół) skórkami do dołu. Pozostawiamy do kolejnego wyrośnięcia na 20 minut.

Wyrośnięty placek ze śliwkami smarujemy roztrzepanym jajkiem i ewentualnie posypać kruszonką (zimne masło-mąka-cukier). Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180*C na ok 40 minut (do suchego patyczka). Upieczone ciasto wyciągamy, czekamy aż ostygnie i SMACZNEGO :)









Dzisiaj kolejny jesienny przepis, który zaskoczył mnie samą. Po włożeniu blachy do piekarnika byłam pewna, że okaże się zupełną klapą, jednak w miarę pieczenia po domu zaczynał roznosić się cudowny zapach przypraw dzięki któremu nabrałam nadziei. Mój nos okazał się nieomylny, ciasto wyszło pyszne, wilgotne i tak lekkie, że chciałoby się zjeść całą blaszkę na raz. Przepis jest łatwy i nie zabiera dużo czasu (pomijając obieranie i krojenie jabłek ;)), koniecznie go wypróbujcie!


PUSZYSTE CIASTO Z JABŁKAMI:
1,5 szklanki mąki pszennej
1,5 szklanki mąki(skrobi) ziemniaczanej
300 gram masła/margaryny
1,5 szklanki cukru pudru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 kg jabłek
6 jajek
1 łyżka przypraw korzennych


Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Masło/margarynę roztapiamy w rondelku i odstawiamy do przestygnięcia. W misce przesiewamy mąki razem z proszkiem do pieczenia i przyprawami. W osobnej misce ubijamy jajka w całości na puszystą pianę. Dodajemy partiami cukier i ubijamy. Kiedy cukier połączy się z jajkami wsypujemy do nich wymieszane suche składniki i miksujemy wszystko razem. Do powstałej masy dolewamy tłuszcz cały czas miksując. Kiedy połączymy wszystkie składniki dodajemy wcześniej obrane i pozbawione gniazd, pokrojone w kostkę jabłka i mieszamy je dokładnie z ciastem.

Przelewamy ciasto do formy wyłożonej papierem do pieczenia i wstawiamy do piekarnika nagrzanego na 180* na 45 minut. Przed podaniem oprószamy cukrem pudrem.
SMACZNEGO :)



przepis powstał w ramach akcji:


Za oknem już zdecydowanie zagościła jesień. Niestety zamiast słoneczka i jego ostatnich ciepłych promieniu jesteśmy zmuszeni stawiać czoła zimnemu wiatrowi i zdecydowanie za niskim temperaturom. W dodatku zaczął się sezon na przeziębienia, którego padłam ofiarą. W takie dni na poprawę humoru najlepiej sprawdza się czekolada! U mnie w formie musu, baaaardzo prostego w przygotowaniu, z dodatkiem karmelizowanych gruszek z przyprawami korzennymi. Deser typowo jesienny, pyszny i sycący, szybko zniknął z pucharków ;)


MUS CZEKOLADOWY:
2 tabliczki czekolady (u mnie gorzka, może być mleczna - wtedy nie słodzimy białek)
6 białek 
1 łyżka cukru pudur


Roztapiamy czekoladę w kąpieli wodnej i odstawiamy na chwilę do przestygnięcia. W tym czasie przelewamy schłodzone białka do miski i zaczynamy ubijać na gęstą pianę, Dodajemy łyżkę cukru pudru (może też być zwykły cukier, jednak będziemy musieli dłużej czekać aż się rozpuści) i ubijamy jeszcze przez chwilę. Do ubitych białek dolewamy czekoladę i miksujemy całość do dokładnego połączenia się.


KARMELIZOWANE GRUSZKI:
2-3 średniej wielkości gruszki
1 łyżka cukru
1 łyżka miodu
1 łyżka masła


Masło, cukier i miód roztapiamy na patelni delikatnie mieszając poprzez potrząsanie za rączkę. Dodajemy obrane i pozbawione gniazd gruszki (możecie je pokroić na paski jak ja, na ćwiartki, połówki, albo nawet dać w całości) i karmelizujemy je aż zmiękną. Należy uważać aby nie przypalić karmelu bo całość zrobi się wtedy nieprzyjemnie gorzka. Całość nie powinna być podgrzewana na palniku dłużej niż 10 minut. Gotowe gruszki odstawiamy na chwilę do ostygnięcia (ale trzeba uważać, żeby karmel w tym czasie nam całkiem nie zastygł) i dekorujemy nimi nasze musy.

Całość powinniśmy jeszcze schłodzić przez godzinę.
 Z tego przepisu wyszło mi 6 porcji.
SMACZNEGO :)



przepis powstał w ramach akcji:



Podczas wczorajszej wizyty u Pauliny zostałam poczęstowana jednymi z najsłodszych śliwek jakie miałam okazję kiedykolwiek próbować. Na szczęście dostałam ich trochę na pożegnanie i dlatego dziś powstało to pyszne, piękne, jesienne ciasto. Jest takie jakie lubię najbardziej, wilgotne, pulchne i delikatne, a upieczone śliwki rozpływają się w ustach. Przepis ze strony Moje Wypieki.





CIASTO:
125 gram masła/margaryny
150 gram cukru pudru
2(duże) albo 3(średnie) jajka
180 gram mąki pszennej
60 gram skrobi ziemniaczanej ale budyniu (niesłodzonego!)
2 łyżeczki proszku do pieczenia 
90 gram śmietany 18%
1 łyżka cynamonu
ok. 1 kg śliwek węgierek


           Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Do miski przekładamy masło/margarynę pokrojoną w kostkę (nie musi być drobno ;)). Dodajemy cukier puder i ubijamy mikserem na puszystą jasną masę. Dodajemy po jednym jajku i miksujemy chwilę tylko aby połączyć składniki. Następnie dodajemy wymieszane mąki z proszkiem do pieczenia i cynamonem. Dodajemy stopniowo, najlepiej na trzy - cztery razy. Również miksujemy byleby do połączenia składników. Pomiędzy mąką dodajemy śmietanę. Miksujemy całość jeszcze przez chwilę.

          Przekładamy do formy (u mnie tortownica 22x22cm) wyłożonej papierem do pieczenia i układamy na wierzchu śliwki pokrojone na ćwiartki. Możemy również przygotować kruszonkę (mąka + cukier + masło) i posypać wierzch. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180* na ok. 1h. 

Po wyjęciu i przestudzeniu, jeżeli stwierdzimy, że ciasto jest zbyt kwaśne (nie każde śliwki w końcu są takie same :( ) możemy ozdobić ciasto lukrem (cukier puder + woda) i się zajadać. SMACZNEGO :)




Wpisł powstał w ramach akcji:



Wieczorem naszła mnie ogromna ochota na chałkę, taką ciepłą, z masłem albo domowa konfitura. Niestety do najbliższej piekarni kawałek mam, zresztą gdzie wieczorem dostałabym chałkę, w dodatku świeżą? I tak postanowiłam sama ją sobie upiec i był to jeden z moim lepszych pomysłów. Nie wiem czy teraz jeszcze kiedykolwiek najdzie mnie ochota na sklepową.

CIASTO DROŻDŻOWE:

700 gram mąki
100 gram cukru
2 jajka
60 gram masła(roztopionego)
320 ml mleka
25 gram drożdży

+ KRUSZONKA

1 łyżka mąki
1 łyżka cukru
1 łyżka masła zimnego

Wyjmujemy wszystkie składniki potrzebne z lodówki, aby zagrzały się do temperatury pokojowej. Do dużej miski wsypujemy makę i robimy w środku dziurkę/gniazdo. Do tego gniazda rozkruszamy nasze drożdże, dodajemy do nich łyżkę cukru i odrobinę lekko podgrzanego mleka, dosłownie łyżkę, dwie (albo takiego w temp pokojowej ewentualnie), mieszamy nasz rozczyn w gniazdku, aż osiągnie konsystencję gęstego ciasta naleśnikowego(tak to określa moja mama :D). Przykrywamy i odstawiamy w ciemne i ciepłe miejsce na 30 minut.

Po 30 minutach, kiedy rozczyn podwoił swoją objętość dodajemy do miski pozostałe składniki: jajka, resztę mleka, resztę cukru oraz roztopiony i przestudzone masło. Zagniatamy ciasto do wyrobienia, czyli do momentu w którym będzie nam ładnie odchodzić od dłoni i nie przyklejać się do miski i ponownie odstawiamy je do wyrośnięcia na godzinę do ciepłego miejsca pod przykryciem.

Kiedy ciasto nam wyrośnie, wyciągamy je z miski i przekładamy je do keksówek(w moim przypadku starczyło na dwie)wysmarowanych tłuszczem i delikatnie oprószonych mąką. Jeżeli mamy ochotę możemy podzielić ciasto na dwie części, każdą z tych części na trzy paseczki i zaplatamy warkocze!

Kiedy przełożymy ciasto do foremek odstawiamy je na 20 minut do wyrośnięcia ponownie.
Po 20 minutach smarujemy wierzch roztrzepanym żółtkiem i posypujemy kruszonką(wszystkie  składniki kruszonki zagniatamy do dokładnego połączenia).

Chałki pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180* przez 30-40 minut.
SMACZNEGO :)



Szukaj na blogu

Followers